Obszerna relacja z Pierwszego Międzygminnego Turnieju Kół Gospodyń Wiejskich Powiatu Strzelińskiego, który odbył się 31 maja 2014 roku w Gościęcicach.

Strzelin

Nazwa miejscowości pochodzi od polskiej nazwy osobowej strzała, która uwidoczniona jest w herbie miasta. Polską historyczną nazwą miejscowości było Strzelno lub Strzelica. Niemiecki językoznawca Heinrich Adamy swoim dziele o nazwach miejscowości na Śląsku wydanym w 1888 roku we Wrocławiu wymienia jako najstarszą zanotowaną nazwę miejscowości Strzelica podając jej znaczenie „Pfeilstadt, Pfeilschutzenort”, czyli po polsku „Miasto strzał lub strzelców”. Podobny wywód pochodzenia nazwy miasta przedstawił topograficzny podręcznik Górnego Śląska z 1865 roku we fragmencie Der polnische name ist Strzelca – Schutzenstadt.”.

Nazwę miejscowości w zlatynizowanej staropolskiej formie Strelin wielokrotnie notuje razem z sąsiednimi wsiami spisana po łacinie w latach 1269–1273 Księga henrykowska. Wymienia m.in. kasztelana Bogusława we fragmencie „Boguzlau de Strelin” W spisanym po łacinie dokumencie średniowiecznym z dnia 1 października 1310 roku miasto wymienione jest pod zlatynizowaną nazwą Strelin. W roku 1613 śląski regionalista i historyk Mikołaj Henel z Prudnika wymienił miejscowość w swoim dziele o geografii Śląska pt. Silesiographia podając jej łacińskie nazwy: Strela, Strelinum.

W 1750 roku nazwa Strzelin wymieniona została w języku polskim przez Fryderyka II pośród innych miast dolno- i górnośląskich w zarządzeniu urzędowym wydanym dla mieszkańców Dolnego i Górnego Śląska

Polską nazwę Strzelin w książce Krótki rys jeografii Szląska dla nauki początkowej wydanej w Głogówku w 1847 wymienił górnośląski pisarz Józef Lompa. W 1896 roku polska nazwa w formia Strzelno i niemiecka Strehlen wymieniona jest przez górnośląskiego pisarza, księdza Konstantego Damrota w książce o nazewnictwie miejscowym na Dolnym i Górnym Śląsku. Miejscowość pod nazwą Strzelno wymienia również Słownik geograficzny Królestwa Polskiego wydany w latach 1880–1902. Słownik ten podaje również nazwę z łacińskiego dokumentu z roku 1292 Strelyn oraz inny wariant nazwy Strzelica.

Obecna nazwa została administracyjnie zatwierdzona 7 maja 1946.

Wczesnośredniowieczna osada, po podziale Śląska, znalazła się w księstwie wrocławskim. W 1228 w kronikach jest wymieniane komes Radosław, a siedemnaście lat później kasztelania. W 1277 Strzelin zagarnął książę legnicki Bolesław Rogatka. Strzelin otrzymał prawa miejskie 30 listopada 1292 r. z rąk księcia świdnicko-jaworskiego Bolesława I, wybudowano wówczas mury miejskie i rozbudowano zamek książęcy. Od 1301 miasto odziedziczył Bolko II ziębicki. W 1428 w walce z husytami zginął książę Jan Ziębicki, ostatni Piast z linii ziębickiej, wówczas miasto przeszło pod zwierzchnictwo Piastów legnicko-brzeskich. Okres największego rozkwitu miasta przypada na przełom XVI i XVII wieku. W czasie swej ponad 700-letniej historii w Strzelinie kilkakrotnie wybuchały pożary niszczące niemal wszystkie zabudowania. W 1633 roku, podczas wojny trzydziestoletniej, miasto zostało doszczętnie zrabowane, zniszczone i spalone na skutek kilkunastokrotnych zmian okupantów. W tym samym roku wybuchła też zaraza, która pochłonęła ponad 4000 ofiar. Ocalało jedynie 10 rodzin.

W połowie XVII wieku polsko-niemiecka granica językowa przebiegała niedaleko Strzelina, włączając miasto do terytorium o dominacji języka polskiego.

W wyniku wojen śląskich (1740–1763) pomiędzy Austrią a Prusami, Strzelin dostał się pod rządy dynastii Hohenzollernów. Jeszcze w końcu XVIII w. do okolic Strzelina sięgało zwarte osadnictwo ludności polskojęzycznej. Niemiecki geograf Joseph Partsch dziwił się:
…trudno zrozumieć, jak mogło się zdarzyć, że na zachodniej stronie rzeki Odry, w dystrykcie Oława i w sąsiedztwie części dystryktu Wrocław i Strzelin mogło przetrwać całkowicie zwarte terytorium mówiących po polsku mieszkańców, które zawiera w sobie wiele ważnych dróg i które rozciąga się na wszystkie strony od wielkiego centrum transportowego jakim jest Wrocław…

Na południe od Strzelina, król pruski Fryderyk II Wielki zezwolił na osiedlenie się prześladowanych – z powodu ich reformowanej konfesji – czeskojęzycznych uciekinierów. Zwarte skupiska ludności czeskiej przetrwały pod Strzelinem do 1945, podczas gdy w końcu XIX w. w powiecie strzelińskim po polsku mówili już tylko nieliczni. W 1861 uruchomiono pierwszy kamieniołom.

Od końca marca 1945 r. Strzelin był terenem ciężkich walk radziecko-niemieckich, w których Sowieci zastosowali wyrzutnię rakietową katiusza. Zniszczone w 85% miasto zostało ostatecznie zdobyte przez Rosjan 17 kwietnia 1945 r. W rezultacie II wojny światowej Strzelin został przyłączony do Polski, zaś jego niemiecka ludność wysiedlona do Niemiec.

1 maja 1950 roku na pl. 1 Maja został odsłonięty pomnik gen. Karola Świerczewskiego.

W czasach Polski Ludowej zmodernizowano cukrownię, rozbudowano kamieniołomy, powstała filia zakładów „PZL-Hydral”, wybudowano elewator.

Od 2021 r. miasto ma być powiększone o obszary ewidencyjne Chociwel i Górzec o powierzchni ponad 240 hektarów.

Czytanie uspokaja i spowalnia bicie serca. Wystarczy 6 minut czytania, żeby zredukować uczucie stresu aż o 60%! Co ciekawe, czytanie książek redukuje stres: o 68% bardziej od słuchania muzyki, o 300% bardziej od wyjścia na spacer i aż o 600% bardziej od grania w gry komputerowe.

Podczas czytania powieści mamy mnóstwo rzeczy do zapamiętania – imiona bohaterów, ich charaktery, motywacje, historie, związki z innymi postaciami, miejsca, wątki fabularne, szczegóły… Tymczasem w mózgu tworzą się nowe synapsy, a te istniejące się wzmacniają. Dzięki czytaniu nasza pamięć pozostaje w dobrej kondycji.

Postaci fikcyjne mogą stanowić takie samo źródło inspiracji co spotkanie z żywym człowiekiem. Inspirować może wszystko – aktywności, którym się oddają, miejsca, które odwiedzają, decyzje, które podejmują…

Mając przed oczami tylko literki, sami musimy wizualizować sobie to, co dzieje się w książce – nieczęsto są to nawet rzeczy, których nie możemy zobaczyć w świecie rzeczywistym! Czytanie, stymulując prawą półkulę mózgu, rozwija naszą wyobraźnię.

Czytanie powieści wymaga od nas skupienia uwagi przez dłuższy czas, co zdecydowanie poprawia naszą zdolność do koncentracji.

Im więcej czytamy, tym większy mamy kontakt z różnorodnym, a nawet zupełnie nowym dla nas słownictwem. Taki kontakt samoistnie poszerza nasz własny zasób słów.

Warto czytać książki, żeby utrzymać swój mózg w dobrej formie. Mole książkowe mają 2,5 raza mniejszą szansę na rozwój Alzheimera, czytanie spowalnia także starczą demencję. 

Czytanie różnych książek na te same tematy pozwala nam poznać i porównać różne punkty widzenia, spojrzeć na rzeczy z różnej perspektywy, a w rezultacie rozwinąć nasz własny światopogląd.

Warto czytać, żeby rozwijać własną empatię. Zaangażowanie w fikcję literacką pozwala nam na postawienie się na miejscu drugiego człowieka i zrozumienie go.

Aż 82% moli książkowych przekazuje pieniądze i dobra materialne dla organizacji charytatywnych. 3 razy częściej niż osoby nieczytające są aktywnymi członkami tych organizacji.

Książki to ogromne skarbnice wiedzy. Tutaj nie trzeba dodatkowych argumentów.

Szczególnie, jeśli czytasz np. takie kryminały od Agathy Christie. Rozwiązywanie zagadek wymaga analizowania wydarzeń, faktów, motywacji postaci, stawiania tez, weryfikowania założeń… Zdecydowanie rozwija to zdolność do krytycznego i analitycznego myślenia.

Im więcej czytasz dobrych pisarzy, tym lepiej możesz rozwijać własny styl. Nie wspominając o tym, że częsty kontakt z tekstem pisanym uczy poprawności gramatycznej czy ortograficznej.

Stworzenie wieczornego rytuału z książką daje naszemu ciału sygnał, że pora się zrelaksować i przygotować do snu.

Czytanie pozwala nam postawić się w różnych sytuacjach, w których na co dzień do tej pory się nie znaleźliśmy. Otwiera nas na nowe doświadczenia i rozszerza horyzonty, kształtując nas samych.

Od czasów, kiedy życie poczęło się wielce różniczkować, czytanie książek nie wystarcza. Książki podają czystą wiedzę z najrozmaitszych dziedzin, wiedzę nieraz kryształowo czystą, ale oderwaną od życia. Książki karmią również poezją, w niej opisy czynów bohaterskich uszlachetniają serca, ale mało informują o szarej rzeczywistości życia. Do działania potrzebna jest znajomość chwili bieżącej, orientacja, pulsy życia w miejscowych warunkach. Na każdym stanowisku można przyłożyć i swoją cegiełkę, można wpływać na całość, byle znać swe obowiązki względem społeczeństwa i chcieć im służyć. Tym pośrednikiem między wiedzą a życiem, między ideałem a rzeczywistością, jest publicystyka. Jest ona historją teraźniejszości, oświetlającą zagadnienia, które czekają dopiero na rozwiązanie. Jest ogniwem, która łączy prawdę wiedzy z zagadnieniami chwili bieżącej. Jest literaturą, która tyczy się potrzeb życia w danym czasie i danym miejscu. Ona komunikuje ostatnie wyniki z różnych dziedzin wiedzy czystej w zastosowaniu do bieżących potrzeb ludzkich. Ona czyni człowieka wrażliwym na niedolę swego społeczeństwa i zapala do żywota czynnego na jego korzyść. Ona, komunikując, co się dzieje na świecie całym, chroni nas od zaściankowości. Ona, zaznajamiając nas z biegiem myśli wszechświatowej, wywołuje w umysłach naszych szereg zagadnień. Ona uwalnia nas od potrzeby czytania wszystkich książek, których corocznie ukazuje się na świecie po kilkaset tysięcy, a których przeczytać na rok gruntownie nie można po nad kilkanaście. To są strony dodatnie prasy periodycznej.

Ale ma publicystyka i niejedną stronę ujemną. Wiadomości, dostarczane przez wiele dzienników, są dorywcze i powierzchowne: ani rozszerzają, ani pogłębiają wiedzy. Wiele nowinek, opisywanych drobiazgowo, niema żadnego ogólniejszego znaczenia, nie służy żadnemu rozumnemu celowi. Wiele sensacyjnych zajść i wypadków, zostawiających jedynie czczość w głowie i pustkę w sercu. W pogoni za kalejdoskopowym potokiem plotek wiele balastu, który ze szkodą obciąża umysł Dużo zabawy i płytkiego śmiechu, co w rezultacie szerzy bezmyślność, przytępia zmysł artystyczny. Nie jeden organ redagowany jest tendencyjnie, będąc na służbie tej lub innej partji. Nieraz nowość pomieszana z postępem bez oświetlenia krytycznego jądra rzeczy. I jedno pismo stara się prześcignąć drugie w pomysłach, licząc na gorsze instynkty. I wielu staje się igraszką okoliczności, bo są prowadzeni na pasku danego dziennika. Bo wielu ślepo hołduje zasadzie: nie różnić się od innych — i bezkrytycznie prenumeruje to, co ich znajomi i krewni. I tworzy się specjalny typ nałogowych czytelników pism periodycznych, co nie uznają jednocześnie lektury książek. Jest to pewnego rodzaju osłona dla duchowego lenistwa. Traci na tym wykształcenie gruntowne i myśl samodzielna. To też wielu uczonych powstaje na dziennikarstwo — śród nich ostro wystąpił w ostatnich czasach przeciw prasie perjodycznej F. Brunetiere, członek Akademji paryskiej.

Trzeba przede wszystkiem rozróżniać wartość miesięczników i tygodników, a pism codziennych. Pierwsze, a w części drugie, są streszczeniem i kwintensencją tego, co zawierają pisma codzienne. Lektura ich nie da wprawdzie technicznego posiadania poszczególnych gałęzi umiejętności, ale da ogólną znajomość podstaw. Te, które nie służą sprawom specjalnym, dają możność w dłuższym okresie czasu przebieg w ogólnych zarysach cały cykl wiedzy. Natomiast prasa codzienna służyć może głównie gromadzeniu materjałów do tych kwintensencji. I tu należy rozróżniać prasę prowincjonalną, a prasę stołeczną. Pierwsza zlicza miejscowe siły społeczne, wydobywa je i zbiera, zapala ogniska miejscowej twórczości. Bada i stara się kierować życiem prowincji, które wszędzie posiada swoje odrębne właściwości. Druga winna być przewodnikiem i siewcą dążeń kulturalnych wszerz i wzdłuż całego kraju. Winna być rzeką wód czystych, do której zbiegałyby się wszystkie strumyki, osadziwszy po drodze naleciałości niepotrzebne.

Trzeba umieć czytać dzienniki, jak i książki. Trzeba sobie wprzód zadać trud poznania każdego pisma. Trzeba się zapoznać, co w każdym z nich godnego jest czytania, nie usypiając swojego krytycyzmu łudzącemi nagłówkami pism i różnych rubryk, które często zapowiadają co innego, niż się drukuje. Trzeba czytać krytycznie, w żadnej sprawie nie spuszczając z oczu argumentów ani pro, ani contra. Trzeba czytać pisma, służące różnym poglądom, aby mieć oświetlenie z obu stron, aby módz wyrobić sobie własny sąd — samodzielny a objektywny. Trzeba koncentrować lekturę nie na tanich czasopismach codziennych o brukowych wiadomościach, lecz na poważnych wydawnictwach perjodycznych, które opierają działalność publicystyczną na znajomości dziejów i praw niemi rządzących. Należy ciążyć ku tym wydawnictwom perjodycznym, które chcą stać wyżej ponad prywatę i partykularyzmy — których celem jest nie interes materialny jednostek, lecz służba publiczna.

Najszybciej newsy trafią do Internetu. Zmiany w stanie prawnym lub projekty, które mają szansę wejść w życie, branżowe nowinki, informacje o nowych technologiach, produktach – portale internetowe są miejscem, gdzie na nie trafimy. Tak jak w przypadku niebranżowych mediów internetowych, mamy zagwarantowaną szybkość dostarczania informacji. Poszerzanie swojej wiedzy poprzez lekturę branżowej prasy, książek i stron internetowych wydaje się być oczywistą ścieżką samodzielnego rozwoju swojego życia zawodowego.

W zależności od naszych potrzeb, nastawienia, upodobań itp. warto sięgać po autorów, których styl pisania, charakter ujmowania tematu nam się podobają i po prostu do nas przemawia. Nie ma potrzeby zmuszać się do czytania czegoś, co nam się zwyczajnie nie podoba. Wszak lektura ma nam sprawiać satysfakcję i przyjemność, a nie tylko dostarczać wiedzy.

Słowo pisane to nieoceniony sposób na rozpowszechnianie informacji. Pamięć ludzka jest ulotna, o czym często przekonujemy się aż za dobrze. Dzięki lekturze zyskujemy dostęp do informacji, do których możemy się praktycznie w każdej chwili odwołać i potraktować je jako swoisty pewnik, także w sytuacjach spornych czy przy wyjaśnianiu nieścisłości. Tego komfortu nie mamy w przypadku sięgania po informacje przekazane drogą ustną, które są uważane za mniej wiarygodne. Większe zaufanie do zanotowanych informacji kosztem tych powiedzianych i usłyszanych to efekt uboczny rewolucji Gutenberga.

Czytanie jest czynnością angażującą nasz mózg – można to tak w skrócie ująć, bez wchodzenia nadmiernie w medyczne szczegóły. „Muszę przemyśleć to co przeczytałem/przeczytałam” – często w ten sposób podsumowujemy lekturę (chyba, że była ona dla nas bardzo nieangażująca na poziomie intelektualnym, emocjonalnym, nie dostarczyła nam żadnych nowych informacji itp.). Dzięki czytaniu wpadniemy na nowe pomysły, kreatywne sposoby rozwiązania problemów, nowe ujęcia starego i dobrze znanego tematu. Opisany przez autora case study może stać się inspiracją do wykorzystania przez analogię pewnych rozwiązań w nowym kontekście. Osobną kwestię, choć wartą wspomnienia, stanowią teksty, które nie są inspiracją w sensie zawodowych, a przede wszystkim w zakresie samorozwoju. Z doświadczenia mogę napisać, że świetnie w tej kwestii sprawdzają się biografie znanych ludzi, których osiągnięcia lub ścieżka życia z jakiegoś powodu budzą nasz podziw czy po prostu zainteresowanie. Recepty na sukces od A do Z na skalę Billa Gatesa w takiej biografii raczej znajdziemy (zresztą wtedy cena takiej książki była inna), ale coś, co może pchnąć nasze myślenie o swojej działalności, zachęcić do odejścia z pracy na etacie i założenia własnej firmy, przemodelowania swojej oferty, wpłynięcia na sposób komunikowania się z klientami itp. Możliwości jest tu naprawdę sporo i warto je wykorzystać. Funkcję inspiracji może pełnić biografia nie tylko kogoś z naszej branży, do tego celu potrafią się też nadawać nieźle życiorysy artystów, którzy zazwyczaj w życiu nie mieli lekko.

Zabytki

Do wojewódzkiego rejestru zabytków wpisane są:

miasto; zabytkowy układ przestrzenny miasta, typowy dla późnośredniowiecznych miast kolonizacyjnych (prostopadła sieć ulic z kwadratowym rynkiem w środku, zamknięta w prostokątnym obrysie murów miejskich) został ogromnie zdewastowany wskutek zniszczeń 1945 r. i późniejszej pozbawionej koncepcji, fragmentarycznej odbudowy. Dawna substancja architektoniczna na terenie starego miasta zachowała się w minimalnym stopniu i została częściowo zastąpiona linearną bądź punktową zabudową w postaci bloków mieszkaniowych. Cały kwartał na północ od rynku jest niezabudowany do dziś
zespół klasztoru augustianów, obecnie ss. boromeuszek, ul. św. Floriana:
kościół pw. Podwyższenia Krzyża Świętego z XV w., XV w., w l. 1700–1721, z bogatym późnobarokowym wystrojem pochodzącym z pracowni Jana Józefa Klima; w ołtarzu głównym barokowy krucyfiks umieszczony tam po II wojnie światowej w miejscu zniszczonego obrazu Opłakiwanie Chrystusa pod Krzyżem Willmanna. W zakrystii zachowało się niemal kompletne, barokowe wyposażenie meblarskie, na które składają się regały i komody
klasztor, z l. 1700–21
kościół par. pw. Maryi Matki Chrystusa i św. Jana Ewangelisty – kościół „Czeski”, gotycki z XIV w., 1750 r., 1979 r., ul. Staromiejska 23
rotunda św. Gotarda – kościół „Polski”, romańska z końca XII w., rozbudowana w XIV/XV w., ul. Szkolna
dawna kaplica szpitalna pw. św. Jerzego, ul. Brzegowa, z 1350 r., XVII w., 1886 r. (planowane przekształcenie w izbę muzealną)
park willowy, obecnie miejski, powstały po 1860 r.
mury obronne (pozostałości) z basztą prochową, z końca 1300 r. – XIII w., XV–XVI w.
ruina ratusza i wieży ratuszowej z 1520 r. – XVI w., obecnie odbudowywane
zespół dworca kolejowego, z l. 1870–1896: dworzec kolejowy, budynek telegrafu, budynek nastawni, dwie wiaty peronowe, trzy zejścia do tunelu
ul. Brzegowa willa nr 11, domy nr: 15, 17, z XIX w. i XX w.
dwór Książąt Brzeskich, ul. Książąt Brzeskich 1, renesansowy z 1585 r., 1600 r., XIX w., l. 1980–90
dom, ul. św. Floriana 14, z drugiej poł. XIX w.
plebania ewangelicka, obecnie nieużytkowana, ul. Św. Michała Archanioła, z 1875 r., 1920 r.
poczta, ul. Pocztowa 11, z końca XIX w.
dom, ul. Staszica 4, z 1871 r. – końca XIX w.
dom, ul. Wodna 5, z końca XIX w.
domy, ul. Wolności 12, 17, z końca XIX w.
zespół dawnego młyna, ul. Brzegowa 2/Kopernika, z 1864 r.: młyn, budynek mieszkalny, budynek bramowy
inne zabytki:

cmentarz żydowski
ruiny browaru miejskiego.
nieistniejące:

Synagoga w Strzelinie